Powoli kończy się jesień jaką lubię, kolorowa i słoneczna. Listopad
kojarzy już mi się z szarością i deszczem. Więc staram się nacieszyć
kolorami na zapas.
Do domu zawitały wrzosy, które najbardziej kojarzą mi się z jesienią. Najbardziej lubię te w naturalnych kolorach, które przypominaja leśne wrzosy jakie pamietam z dzieciństwa. Zawsze gdy chodziłam z mama na grzyby musiałam zerwać kilka gałazek i zabrać do domu.
W niedzielę wybrałam się pierwszy raz na grzyby z teściową do pobliskiego lasu na opieńki. Pierwszy raz widziałam grzyby na oczy i jak bym była sama w lesie to pewnie bym nic nie nazbierała myśląc że to niejadalne. Dla mnie zawsze grzyby to były podgrzybki, prawdziwki, kozaki, a z blaszkowych kurki. No ale nazbierałam pełen kosz przedzierając sie przez krzaki i pokrzywy wyższe ode mnie. I to był mój pierwszy i ostatni wypad na opienki, bo i smak tych grzybów mi nie podszedł. Na przyszły rok wyjazd do mamy na grzyby i spacer w sosnowym lesie.
Na najbliższe dni zapowiada sie piękna pogoda więc mam już zaplanowane porządki w ogródku i tunelu. Warzywa już wykopane, została tylko pietruszka. Troche pracy mnie czeka ze szpadlem i grabkami.
U mnie było odwrotnie. Ja wychowałam się na opieńkach a po zamążpójściu mam do czynienia tylko z prawdziwymi grzybami i opieniek mi brakuje. Czasami dostaję trochę od mamy i wtedy robię z nich kotlety mielone za którymi przepadają moi panowie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA ja tęsknie za smakiem i zapachem prawdziwków i podgrzybków. Ale mama mi nazbierała i nasuszyła więc na wigilijne uszka będzie jak znalazł.
Usuńjesień w tym roku jest wyjątkowo piękna. nie mogę się nią nasycić.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię wrzosy, jednak w tym roku ich u mnie zabrakło, całkiem z głowy mi wyleciało ich kupno.